Rozmowa z sekretarzem generalnym IGHP Marcinem Mączyńskim

16.04.2018
  1. Strona główna
  2. Aktualności
  3. Szczegóły aktualności

O tym, jak Izba zmieniła się przez ostatnie 2 lata, jaką dzisiaj jest organizacją, a także jak wygląda dzień pracy sekretarza generalnego opowiada w rozmowie z redakcją newslettera IGHP Marcin Mączyński, sekretarz generalny i wiceprezes Izby.

Redakcja: W kwietniu mijają dwa lata od powołania Pana na stanowisko sekretarza generalnego IGHP. Jak Pan ocenia Izbę i jej działania na przestrzeni tego czasu? Jaką Izba była organizacją w 2016 roku, a jaką jest dzisiaj?

Marcin Mączyński: Przez ostatnie dwa lata Izba bez wątpienia zmieniła się i to pod wieloma względami. Nie tylko ponad dwukrotnie wzrosła liczba członków, lecz także zwiększyła się dynamika pracy biura Izby, pojawiły się nowe obszary działania, nowe inicjatywy i tematy. Nareszcie jesteśmy widoczni w branży! Hotelarze wiedzą o istnieniu swojego samorządu i wiedzą, czym Izba się zajmuje – nie tylko „zrzesza”, ale przede wszystkim lobbuje,angażuje się w prace związane ze zmianami przepisów, monitoruje rynek, edukuje hotelarzy. Pamiętam, gdy zaczynałem pracę, to wiele osób w ogóle nie wiedziało, co oznacza skrót IGHP. Izba jest również dużo bardziej widoczna w terenie. Podczas tego okresu zorganizowaliśmy dla hotelarzy blisko 60 spotkań regionalnych, w których miałem przyjemność osobiście uczestniczyć.

Chciałbym podkreślić, że IGHP dzisiaj i jej wszystkie pozytywne zmiany są sukcesem całego zarządu.

Ciężko pracujemy nad tym, by Izba mogła skutecznie reprezentować interesy hotelarzy, a także była dla nich samych źródłem wiedzy i wsparciem.

Red.: Co jest Pana największym sukcesem w tym kontekście? A jakie jest Pana największe wyzwanie na kolejne kilkanaście miesięcy?

MM: Dla mnie największym sukcesem jest powołanie struktur regionalnych. Dziś Izba ma aż 13 dyrektorów w regionach, którzy na co dzień są do dyspozycji hotelarzy, pełniąc równocześnie swoje zawodowe funkcje. Drugą, zupełnie nową inicjatywą jest Forum Hotelarzy IGHP, czyli coroczne spotkanie członków Izby, które w tym roku odbędzie się już po raz trzeci. W najbliższych miesiącach będziemy zajmować się dwoma bardzo ważnymi tematami dla całej branży - dokończeniem procesu dotyczącego praw autorskich i pokrewnych, a także przeprowadzeniem hotelarzy przez temat związany z ochroną danych osobowych, czyli RODO. Pamiętajmy również, że Izba pracuje nad nową ustawą hotelarską, a także uregulowaniem obszaru sharing economy.

Red.: Jak ocenia Pan polski rynek hotelarski – co jest dzisiaj jego największą bolączką, największym wyzwaniem?

MM: Jesteśmy w okresie rozkwitu. W Polsce buduje się coraz więcej nowych hoteli, branża odnotowuje najlepsze w swojej historii wyniki, wskaźniki idą do góry. Warto odnotować, że również obcokrajowcy są pozytywnie zaskoczeni jakością hoteli w naszym kraju, co wiem z bezpośrednich rozmów. Jednak w tej optymistycznej ocenie nie może zabraknąć spraw, które budzą niepokój, czyli coraz bardziej widoczny brak wykwalifikowanej kadry w hotelach. Również w tym obszarze Izba prowadzi działania. Rozpoczęliśmy prace nad możliwością kształcenia dualnego i mamy nadzieję, że skutecznie uda nam się rozwiązać tę kwestię. Jednak w tym roku największym wyzwaniem pozostaje wdrożenie RODO. To temat, który będzie dotyczył dosłownie każdego obiektu hotelowego. Dlatego tak bardzo nam zależy, by hotelarze byli przygotowani i mieli pełną wiedzę w temacie ochrony danych osobowych.

Red.: Jak wygląda standardowy dzień pracy sekretarza generalnego Izby?

MM: Dzień zaczynam o 5.30. Można powiedzieć, że właśnie wtedy rozpoczynam pracę - sprawdzam pocztę w telefonie, czytam newsy z kraju i zagranicy, przeglądam branżowe portale internetowe. Około 8.00 rozpoczynam pierwsze spotkania w mieście, potem jadę do biura. W zasadzie każdy dzień w moim kalendarzu jest zaplanowany na 100 procent. Dużo rozmawiam przez telefon i spotykam się z hotelarzami i partnerami Izby. W tym całym zabieganiu muszę jeszcze wygospodarować czas na pracę merytoryczną i codzienne zarządzanie pracą biura. Do domu wracam zdecydowanie za późno, a dzień kończę grubo po północy, sprawdzając jeszcze maile w telefonie i media społecznościowe. Lubię być na bieżąco.

Red.: Ma Pan tyle zajęć, że aż trudno uwierzyć, że Pana doba również trwa 24 godziny. A w jaki sposób odpoczywa Pan po pracy i „ładuje baterie” na kolejny dzień?

MM: Czasu wolnego niestety mam bardzo mało. Jeśli nadarza się okazja, to jadę na lotnisko i latam samolotem. Wtedy czuję się wolny, skupiam się tylko na przestrzeni i wspaniałych widokach. To mnie niezwykle relaksuje i daje mi zastrzyk energii do pracy na kolejne dni.

Newsletter

Ta strona używa COOKIES.

Korzystając z niej wyrażasz zgodę na wykorzystywanie cookies, zgodnie z ustawieniami Twojej przeglądarki. Więcej w Polityce prywatności.

OK, zamknij